Ceramikę chyba pierwsi w świecie wynaleźli Japończycy kilka tysięcy lat temu. Lepili garnki oraz rzeźby i wypalali je w piecach. Znacznie później nauczyli się od Chińczyków szkliwić naczynia ale arystokracja bardziej ceniła te sprowadzane z Chin lub wyrabiane z laki. Dopiero w okresie Muromachi, tzn. w XV i XVI wieku, ceramika japońska rozkwitła, a to dzięki rozpowszechnieniu się... picia herbaty. To kultowe wręcz picie uprawiano wedle skomplikowanego, ustalonego przez mistrzów zen, ceremoniału, który wymagał także odpowiednich naczyń. Te zaś powinny być proste i niewyszukane, w czym zawierać się ma ich piękno. Najlepszym przykładem takiej ceramiki są czarki do herbaty, od nazwiska rodowego twórców zwane raku. Czarki te były lepione ręcznie bez użycia koła garncarskiego (wszelako później używano koła). Stwarzały wrażenie nieporadnych, miały grube, nieregularne ścianki, proste kształty i skromną dekorację. Dekorację tworzoną jakby niedbale przez chlapnięcia farby czy spływanie szkliwa, które zresztą podczas wypalania częściowo zmieniało barwę w sposób nie do końca kontrolowany. Niespodzianka dodawała uroku zdobieniu.
Profan mógłby pomyśleć, że taka ceramika jest niedoskonała bo jej twórcy po prostu nie znali dobrze rzemiosła. Byłby w ogromnym błędzie. Właśnie w owej pozornej niedoskonałości tkwi wyrafinowane piękno, wzbogacone szlachetnymi proporcjami i mistrzowską swobodą – słowem najwyższa sztuka. Dzisiaj zresztą warta fortunę.
W okresie Edo, w XVII wieku, zaczęto Japonii wyrabiać porcelanę. Dekorowano ją motywami arabeskowymi i roślinnymi ale wkrótce na ścianach naczyń pojawiły się rozmaite zwierzęta: ptaki, tygrysy, owady. Nade wszystko zaś żurawie, symbole powodzenia, dostatku i długowieczności. Nie brakło także kwiatów, krajobrazów, scen rodzajowych i batalistycznych, krótko mówiąc całe bogactwo przyrody i życia. Dekoracje były coraz bardziej finezyjne i wyrafinowane. Jedne ograniczały się do kobaltowych wzorów na białym tle, inne były wielobarwne z użyciem złota lub srebra. Wysoką jakość zapewniała tradycja rodzinna, nakazująca przekazywanie zawodu przez ojca najstarszemu lub najzdolniejszemu synowi rodzonemu lub (z braku takowego) adoptowanemu. Dzisiaj niekiedy już nawet piętnaste pokolenie kontynuuje tradycję.
Nie sposób wymienić wszystkich warsztatów czy ośrodków ceramicznych, wystarczy wymienić Imari i Satsuma, najbardziej znane. Może dlatego, że ich wyroby były najczęściej kopiowane, zwłaszcza w Miśni i w Delfcie. Bo też one najczęściej były sprowadzane do Europy gdzie budziły ogromny zachwyt. Wszelako Europejczycy nie zdawali sobie sprawy, że dla nich produkuje się ceramikę w gorszym, „europejskim” czyli barbarzyńskim, według ówczesnych Japończyków guście, to znaczy dekorowaną z mniejszą dbałością za to z większym bogactwem. Sami cenili styl mniej krzykliwy, bardziej powściągliwy i oszczędny. Tylko taki jest prawdziwie piękny.